Opieranie rąk na panelu bieżni ruchomej

Czy zastanawialiście się kiedyś czemu niektórzy idąc po bieżni opierają się na niej?

Mnie zastanawia to ciągle, dlatego postanowiłam poruszyć ten temat.

crossfit Wałcz

Wiadomo nie od dziś, że bieganie czy też marsz, trucht itp. to świetna forma ruchu praktycznie dla każdego. Stopień intensywności tego typu wysiłku można dostosować do poziomu wytrzymałości, wydolności, możliwości, wieku, płci i celów treningowych. Oczywiście najważniejszym czynnikiem zawsze jest zdrowie i stan aparatu ruchu. Załóżmy jednak, że nic nam nie dolega skoro jesteśmy w stanie z takiego sprzętu korzystać.

Po pierwsze! Dlaczego nie skorzystamy z uroków otaczającej nas przyrody i nie wyruszymy potruchtać na zewnątrz? Obojętnie jaki trening w terenie, jest sto razy lepszy niż najlepszy trening w hali (przynajmniej według mnie;-) ). Czemu perspektywa wyjścia na dwór tak przeraża? Wydaje Ci się że wybiegniesz za daleko i nie będziesz miał siły wrócić do domu? Świadomość odległości, którą uzyskałeś sprawia że szybciej opadasz z sił? Uważasz że jest za zimno, za mokro, za późno? A może wolisz fitness club bo masz nadzieję że kogoś tam poznasz? – Ok, to jest argument 😉

Chcesz w sposób efektywny wykorzystać te 1,5 h które masz na trening? Twoim głównym celem jest poprawa kondycji ale oczywiście też zrzucenie kilku nadprogramowych kilogramów (zwłaszcza z brzucha). Obiło Ci się o uszy że najlepszym sposobem na to są ćwiczenia aerobowe. Wiesz, że bieżnia umożliwi Ci ten główny zamysł. Przygotowany w odpowiedni strój sportowy, troszkę apatycznie (bo jeszcze nie poczułeś w sobie tej motywacji, natchnienia i mocy) idziesz…

Uruchamiasz taśmę, ustawiasz odpowiedni program. Zakładasz, że 40 minut + 20 minut na przyrządach to czas idealny. Tylko, że… efektów ciągle brak.

Dlaczego? Zastanówmy się. Ustawiasz sobie tempo na „lekką zadyszkę”. W momencie kiedy je podkręcasz na bieg- wytrzymujesz założone 8 minut. Uff, starczy, wracam do marszu. Ale, aby uspokoić sumienie ustawiasz bieżnie na program umożliwiający marsz pod górę. To podobno bywa lepsze od samego biegu. Tylko, że po 5 minutach ręce lądują…PYK! na pulpicie lub uchwycie. Czemu? bo wznos nagle stał się zbyt duży. Mnie znudził widok ściany przed sobą. Dokończę już do tej 30 minuty. I tak będzie dobrze. Ostatecznie monitor bieżni pokazuje, iż przeszedłeś 5 kilometrów w 30 minut i spaliłeś 320 kcal. Nie najgorzej. Ale, czy praca którą wykonałeś jest stanem faktycznym? Nie. Bieżnia nie bierze pod uwagę tego, ile masz lat, wzrostu, ile w każdym momencie wysiłku wyniosła częstotliwość skurczów serca. Czy opierałeś ręce na uchwytach. Czy nie przerywałeś wysiłku przechodząc na boczne platformy, na przykład dowiązać buta lub odebrać telefon. Opierając ręce na pulpicie czy też innym elemencie konstrukcyjnym maszyny odciążamy nasz organizm. Marsz staję się łatwiejszy. Idąc pod kątem możemy wyprostować sylwetkę. Idziemy wspierając się tak jakby ktoś nas prowadził co sprawia, że jest nam łatwiej. Czujesz to, zdajesz sobie z tego sprawę ale oszukujesz sam siebie, bo nie zależy Ci na prawdziwym efekcie i wynikach. Twoim celem jest zrealizowanie treningu i robisz to. Czy to jednak sprawia Ci radość? Czy jesteś z siebie zadowolony? Czy jesteś wobec siebie uczciwy? Endorfiny produkujemy przy określonym poziomie intensywności, którego w ten sposób nie osiągniesz. Dlatego nie możesz złapać tego motywacyjnego bakcyla, którego mają inni, a Ciebie z niewiadomych przyczyn omija. A może powinieneś spróbować innej formy aktywności fizycznej? Lub może żaden trener tejże siłowni nie przekazał Ci jak efektywnie trenować i w czym tkwi Twój błąd?